piątek, 22 lutego 2008

coconuts


kokosowe plaze.
Powoli dochodze do pewnych prostych wnioskow,ze tylko ode mnie zalezy czy bede szczesliwa,nie powinnam stawiac sobie barier-tylko podwyzszac poprzeczke:sky is the limit....
mnie wymowek wiecej akcji.
chyba czas sie postawic wszystkiemu co zle dookola,ruszyc z miejsca,uwierzyc w siebie i powtarzac sobie do upadlego-yes i can.mala samomotywacja moze zdzialac tu cuda.ten marazm jest juz nie do zniesienia,ta nuda,pustka i brak spontanicznosci.Dosc siedzenia w domu,nie wszytkiemu winna jest pogoda za oknem,zmeczenie po calym tygodniu,ceny,grzebialstwo,suche powietrze w pokoju,kolejki i to ze autobus mi uciekl ....
musze sobie przypomniec dlaczego tu jestem,i nie poddawac sie.Czas chyba zeby radosc witalna powrocila,juz brak mi czasu na te cisnienia,juz zeszlo ze mnie powietrze,taki chillout.stopien tolerancji na plus.
zyje.
>supporded by mada<;) thx girl*

2 komentarze:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

See HERE